27 lutego 2015

Rozdział 25

Bangkok, Tajlandia  10:31

Harry


Podnosiłem leniwie moje powieki i od razu dobiegł mnie błysk słońca. Warknąłem pod nosem i obróciłem się na drugi bok zasłaniając kołdrą promienie słoneczne. Wczoraj w nocy przylecieliśmy do Tajlandii na następny koncert. W prawdzie nie pamiętam jak się tutaj znalazłem w tym jakże wygodnym łóżku, ale po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że obok mnie nie leży Samir. No już trudno nie będę teraz z tego robił wielkiej histerii. Potarłem lekko moje zaspane oczy i podniosłem się do pozycji siedzącej. Doszedłem o wniosku, że spałem w ciuchach. Wstałem i poszedłem do łazienki.Zimna woda orzeźwiła moje ciało, a moje włosy znów stały się gęstsze. Umyłem zęby i ubrałem się w moje rurki i biały sweter. Kiedy wyszedłem omal nie dostałem zawału. Na łóżku siedziała moja siostra i szeroko się uśmiechała. Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem.
-Cześć braciszku. Tęskniłam trochę.
-Ja też. To tłumaczy dlaczego przyleciałaś na drugi koniec świata żeby zobaczyć swojego brata.
-Być może, ale mama kazała mi tu przylecieć, bo stwierdziła, że nie będę się nudzić w domu.
-Okej, a teraz wiesz....chciałbym z tobą porozmawiać.
-Jeśli chodzi o ślub taty to stąd wychodzę.
-Gemma przecież on się zmienił. Chce to teraz naprawić.-powiedziałem łagodnie.
-Gówno prawda ! Nie zmienił się tylko udaje. Z resztą co ty możesz o tym wiedzieć ?
-Był u mnie przed koncertem w Tokio. Wszystko mi powiedział. Gem proszę daj mu szansę.
-Po moim trupie. Miał kilka lat żeby coś zrobić i co ? Nic nie zrobił, nie odzywał się, nie pisał, nie dzwonił, nie dbał o nas, a ty tak po prostu mu zaufałeś ? Po tej jednej rozmowie ? Jesteś powalony Harry, naprawdę powalony.-powiedziała co jej leżało na sercu. Nie winiłem jej za to, ale coś ukuło mnie w sercu. Ona nigdy tak nie powiedziała, że jestem powalony chyba, że do żartu, ale nie w taki sposób. Tutaj chodziło o dalszy los naszej rodziny i wszystko zależało ode mnie czy ją przekonam. Chciałbym teraz zaszyć się gdzieś sam. Bez tych problemów, które ciążą nade mną.
-Co się stało, że mu wybaczyłeś ?-szepnęła. Spojrzałem na nią i dostrzegłem smutek.
-Mam już te 21 lat. Zrozumiałem, że każdy zasługuje na drugą szansę. Jeśli jej nie wykorzysta to trudno jego strata. Będzie wiedział ile stracił i w końcu dostrzegnie to na czym mu najbardziej zależy.
-Od kiedy jesteś taki....odpowiedzialny ?-spytała zdezorientowana. W tym momencie drzwi zaczęły się otwierać, a w nich stanęła moja dziewczyna. Ona była powodem dlaczego się tak zmieniłem. Straciłem ją raz. Nie pozwolę, żebym stracił ją drugi raz.
-Sam dostrzegłem kiedyś to co straciłem.-powiedziałem patrząc jak  brunetka podchodzi do nas. Gemma obróciła się i na jej twarzy malowało się....zdziwienie, szok ?
-Nie przeszkadzam szanownemu rodzeństwu ?
-Nie, właśnie sobie rozmawialiśmy o ślubie naszego taty. Gem nie przywitasz się z moją dziewczyną ?- spytałem z dumą.Ona spojrzała na Samir i mocno ją przytuliła.
-Myślałam, że mój brat jest takim debilem żeby nie walczył o was związek.
-Jak widać nie. Docenił w końcu co stracił.



Mieliśmy właśnie z chłopakami przerwę w próbie. Siedzieliśmy na scenie i każdy z nas coś robił bezużytecznego. Zayn zawzięcie coś robił na telefonie, Louis i Niall kopali leniwie piłkę, Liam gadał z Sophie przez telefon, a ja zawzięcie sznurowałem buty i gapiłem się na nich.
-Harry kiedy jest ten ślub od twojego taty ?-spytał Niall. Skąd on o tym wiedział ? Przecież jeszcze nic im o tym nie powiedziałem.
-Samir nam powiedziała.-dodał Louis. No tak mogłem się domyślić. Jeśli nie Gemma to ona.
-13-go lipca w San Francissco.
-O no to akurat będziemy w tym mieście.-powiedział Zayn.
-Ponieważ jesteśmy zaproszeni. Kiedy planował ślub kombinował z datami i miejscem żebyśmy też mogli się zjawić.
-Boże na ilu my już ślubach byliśmy. U mamy Louis'a teraz do twojego taty, a za niedługo będziemy u Zayn;a.-wzdychał Liam. W sumie kiedyś ten ślub Malik'a musiałby być. Przecież wiecznie młody nie będzie. Wieczorem odbył się koncert, a zaraz po nim pojechaliśmy na lotnisko. Pożegnaliśmy się z Gemm, bo miała lot do Włoch gdzie mieszka nasza kuzynka, a my polecieliśmy naszym prywatnym samolotem do Hongkongu. Na miejscu byliśmy chyba o 5-ej nad ranem. Kiedy się obudziłem znów nie wiedziałem jak trafiłem do tego pokoju. Będę musiał jednak pójść do tego psychiatry. Wyciągnąłem kartkę gdzie znajdywał się numer. Wbiłem 9 cyferek i oczekiwałem na połączenie. Po kilku sygnałach usłyszałem męski głos.
-Doktor Jason Whitehause w czym mogę pomóc ?
-Dzień Dobry jak dostałem w szpitalu numer do pana, bo lekarz mi powiedział, że koszmary w nocy są złym znakiem.-powiedziałem pierwsze co mi przyszło do głosy.
-Bo to na pewno się jest dobry znak. Chętnie panu pomogę pana nazwisko ?
-Ee ee Harry Styles.
-A tak naprawdę ?
-No Harry Edward Styles ten piosenkarz. Niech mi pan pomoże błagam, bo ja nawet nie pamiętam jak znalazłem się w łóżku.
-No dobrze, ale ja mam do pana przylecieć prawda ? Pan jest w Azji.
-No tak .
-To kiedy ?
-Jak najszybciej mam tego wszystkiego dość. Niech pan przyleci do Hongkongu. Będę w hotelu Yin-Yang*.
-No dobrze to będę jutro dowidzenia.
-Dowidzenia.-rozłączyłem się i rzuciłem telefon na kołdrę. Nie potrafię nawet rozmawiać przez telefon. Ze mną jest chyba naprawdę coś nie tak.
-Harry idziemy na zakupy ?-zza drzwi wyłoiła mi się głowa Samir.
-Pewnie.
Chodziliśmy po różnych sklepach. Samir uparła się żeby iść do " V "
*, więc poszliśmy i od razu podziękowałem Bogu, że tu się znalazłem. Ten sklep był jakby odzwierciedleniem mojego stylu. Wszystkie kurtki, spodnie, bluzki czy buty z różnymi wzorami były po prostu bezcenne. Podczas gdy Samir oglądała jakieś sukienki ja przechadzałem się pomiędzy kurtkami ze skóry. Założyłem jedną szarą i przejrzałem się w lustrze. Całkiem nieźle wyglądałem w tym i z czapką na głowie.
-I jak wyglądam ?-odwróciłem się do Samir. Ta spojrzała i wybuchła śmiechem.
-No co nie podoba się ?
-Nie no podoba tylko nigdy cię w czymś takim nie widziałam. Chcesz to kupić?
-A dlaczego by nie ? -zdjąłem ją ze swych ramion i poszedłem do kasy. Przez cały dzień łaziliśmy po supermarketach. Podczas gdy ja miałem z 10 torem Samir nie miała żadnej, a to podobno kobiety są zakupoholiczkami. Wieczorem postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Nogi bolały mnie nie miłosiernie, że zasnąłem na ramieniu Samir. To był jedyny dzień kiedy zapamiętałem jak zasnąłem.


Yin-Yang- nazwa hotelu wymyślona.
" V " - nazwa marki ubrań także wymyślona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz