08 lutego 2015

Rozdział 22

Osaka, Japonia

Samira 21:06

-Natychmiast zadzwońcie po pogotowie !-Niall krzyknął, a jeden z ochroniarzy, który potrafił japoński wyjął telefon i zadzwonił po pomoc. W tym czasie Louis udzielał Harry'emu  pierwszej pomocy.
-Dawaj Harry nie zostawiaj nas!-Liam panikował i płakał jednocześnie.
-Harry budź się, odezwij się !-krzyczał Niall. Ja płakał w ramiona Zayn'a. Co się tak nagle stało ? Dlaczego zemdlał ? Przecież kilka minut temu miał koncert i biegał po scenie jak szalony.
-Zaraz przyjedzie karetka.-do pokoju wpadł Paul. Kazał się odsunąć chłopakom i zaczął naciskać na jego klatkę piersiową i robić sztuczne oddychanie, ale on się nie ruszał, nie dawał znaków życia. W końcu do pokoju przyszło trzech ratowników. Jeden sprawdził puls, a po zostali dali mu sztuczny tlen i przenieśli na nosze.
-Żyje.-powiedział i gdyby nie Malik leżałabym na ziemi.
-Zabieramy go do szpitala.
Chwilę później wszyscy byliśmy w samochodzie i jechaliśmy do szpitala. Co jakiś czas ocierałam łzy. Niall ciągle mówił, że wszystko będzie dobrze, że to z przemęczenia. Tak jasne, ile oni mieli dopiero koncertów 8 ?
-Jak to się w ogóle stało ?-spytał w pewnej chwili Liam ?
-Właśnie, przecież na koncercie był zdrowy jak ryba i skakał po scenie.-zdziwił się Zayn.
-Nie do końca.-szepnął Louis.
-Co ?- spytał Niall.
-Widziałem jak się męczy śpiewając "Alive". Prawie musiał usiąść.
-I ty to mówisz dopiero teraz !? Jak mogłeś tego nie zauważyć, że on nie wyrabia !?-zaczęłam krzyczeć na niego z emocji.
-Cicho Samir, zaraz dojedziemy. Nie będziemy się teraz martwić przez kogo albo co Harry zemdlał.
Po kilku minutach wjechaliśmy na parking przy szpitalu. Wprost wyleciałam z samochodu i pobiegłam do środka. Zauważyłam napis recepcja, a tuż za nim panią, która uparcie gadała przez telefon.
-Przepraszam bardzo w, której sali leży Harry Styles ?
-A pani jest z rodziny ?
-Jestem jego dziewczyną.-odpowiedziałam z dumą.
-Przykro mi pani, ale nie mogę pani udzielić informacji i stanie pana Styles'a. Mogę to robić tylko dla....-przerwała w połowie zdania i gapiła się tępo na wejście. Zapewne chłopaki weszli. -Albo wie pani co niech pani wejdzie tylko proszę nie pisnąć ani słówka. Pan Styles leży w sali 381 na trzecim piętrze.-powiedziała łagodnie.
-Dziękuję.-krzyknęłam i pobiegłam do windy, a chłopcy za mną. Była to chyba najdłuższa podróż windą w moim życiu. Gdy drzwi się rozsunęły wybiegłam z windy i szukałam pieprzonej sali o numerze 381.
-Przepraszam bardzo panienko czego panienka szuka ?-spytała mnie jakaś pielęgniarka.
-Em....sali 381. Tam leży mój...
-Chłopak tak wiem. Pan Styles ma się dobrze i aktualnie śpi, a sala jest na końcu korytarza po prawej stronie.
-Dziękuję, a można tam wejść.
-Przykro mi, ale nie ma takiej możliwości. Doktor Brown aktualnie bada pana Styles'a.
-Aha dobrze dziękuję pani.
Usiadłam na krześle pod salą 381 i gapiłam się tempo w ścianę. Będę tu czekać choćby wieczność żeby mnie wpuścili. Przede mną kucnął Niall.
-Samir, wiemy już co z nim. Możemy jechać. Paul, Ben i Jullian tu zostaną.
-Nie Niall i nie próbuj nawet mnie zmuszać do wyjścia. Będę tu czekać choćby była wojna i tak tu wejdę.-powiedziałam stanowczo. Niall widząc, że nic nie zdziała. Powiedział coś chłopakom.
-Dobrze Samir zrobimy tak. Ty, ja, Louis i Paul tu zostaniemy, a reszta pojedzie do hotelu okej ?
-Okej.
Niall westchnął i usiadł obok mnie. Paul pofatygował się przynieść nam po gorącej czekoladzie. Po jej wypiciu od razu zasnęła wtulona w Niall'a, a 3 godziny później obudzona.

Harry 01:21

Powoli otwierałem oczy mając nadzieję, że będę leżeć w przytulnym łóżku, obok będzie leżeć moja dziewczyna, a gdy wyjdę na balkon zobaczę krajobraz miasta....no właśnie jakiego miasta ?
Otwieram oczy, a tu co ? Budzę się w szpitalu, a obok siedzi Paul z Louis'em. Co ja tu takiego robię ? Gapię się na nich jak na kosmitów i odwrotnie. Jestem zszokowany, bo nie wiem co mam powiedzieć.
-Jak się czujesz Harry ?-Louis odzywa się pierwszy.
-Em.....dobrze ? Co ja tu robię ?
-Zemdlałeś po koncercie. Louis i ja próbowaliśmy cię uratować, ale nic nie robiłeś. Nie oddychałeś, nie ruszałeś się. Samir płakała w koszulkę Zayn'a. Dopiero pod twoją salą się uspokoiła.
-Pod moją salą ? Ona tu jest ?
-Tak śpi z Niall'em na krzesłach. Zapomniałem go obudzić, bo tak nagle się obudziłeś. Już po nich idę.-wyszedł z sali i za chwilę w drzwiach widziałeś Samir, która biegła w moją stronę. Od razu przytuliłem ją do siebie, a ta znowu zaczęła płakać. Teraz na serio nie wiem dlaczego płacze. Po chwili zobaczyłem Niall'a, a za nim lekarza.
-Tak się bałam o ciebie Harry. Zemdlałeś tak nagle, że nie miałam co zrobić i cię złapałam. Następne minuty to były dla mnie katorga. Siedzenie tu i
-Spanie.-ziewnął Niall.
-W każdym razie bałam się o ciebie Harry.
-Już wszystko dobrze Samir. Nic mi nie jest.-pocałowałem w ją czoło, a potem dałem jej usiąść obok Horan'a.
-Więc jak słyszałem pan zemdlał ?-spytał lekarz.
-Na to wygląda.
-Był pan ostatnio zmęczony, albo jakieś inne niepokojące obawy pan zauważył w swoim organiźmie ?
Już miałem odpowiedzieć, ale moja dziewczyna mi przerwała.
-Śnią mu się koszmary .-tylko nie to. Samir po co ty to powiedziałaś ?
-A to ciekawe długo tak pan ma ?
-Eeeee 5 dni ?
-To zdecydowanie za dużo, a co do badań to po prostu pan był przemęczony.Niedobór czerwonych krwinek, które transportują krew do mózgu jakby zatrzymały transport przez co był pan chwilę nieprzytomny, ale już wszystko gra.
-Ekstra mogę wyjść ?
-W środku nocy ? To raczej niemożliwe. Jutro pana rano wypiszę.-powiedział i sobie poszedł.
-Naprawdę jest środek nocy ?-spytałem.
-No. Tyle to wszystko trwało. Louis płakał podczas ratowania cie....-nie dokończył, bo w pewnym momencie Samir kipnęła się na jego kolana. Myślałem, że zemdlała, ale ona była śpiąca.
-Połóżcie ją obok mnie.
-Harry to niestosowne to szpital.-ostrzegł Paul.
-Trudno.-chłopaki położyli ją obok mnie, ja otuliłem ramieniem moją dziewczynę przez co po chwili zasnęła.

Rano kiedy się obudziłem Samiry już nie było, ale za to chłopaki wraz z Ben'em, Paul'em i Samir stali nade mną.
-Harry ubieraj się.-powiedział Liam. Paul pomógł mi wstać, a chłopaki zaczęli się śmiać. Bo to takie dziwne widzieć faceta w czymś takim. Zero szacunku dla chorego. Ubrałem się, a potem zjechaliśmy windą na dół i poszliśmy do recepcji.
-Panie Styles tu ma pan wypis i do tego zaproszenie.
Na co ?-spytałem zdziwiony.
-Na wizytę do psychiatry.
-Do kogo ?-spytał Louis.
-Do psychiatry. Pan Styles nie może myśleć, że koszmary co noc to naturalna rzecz. Coś trzeba z tym zrobić, więc proszę i nie dozobaczenia.
-Tak do nie dozobaczenia.
Od razu pojechaliśmy do hotelu gdzie musiałeś zmyć z siebie ten zapach ze szpitala. Ubrałem rzeczy, w których czuję się wygodnie i zjechałem na dół do restauracji gdzie musiałem się pożądnie najeść. Byłem głodny, a to żarcie w szpitalu było do bani. Wieczorem pojechałem na koncert. Wypiłem kilka butelek wody i zjadłem pełno marchewek za co Louis jak się dowie to mnie udusi, ale musiałem, bo muszę pobudzić krążenie krwi. Także dzień skończył się bardzo dobrze mając u boku czterech wspaniałych kumpli i cudowną dziewczynę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz