27 sierpnia 2014

Rozdział 1

Londyn, Wielka Brytania 6:45

Samira

Pip, pip, pip, pip.......
Usłyszałam ten drażliwy dźwięk budzika i zaraz go wyłączyłam. To już trzeci dzień nauki w szkole. Zarzuciłam na siebie szlafrok, ubrałam kapcie i zeszłam na dół. Już ze schodów dobiegł mnie zapach kawy.Oczywiście w kuchni nie mogło zabraknąć Eleanor, która robiła śniadanie. Opiekowała się mną jak matka. Podeszłam do stolika i usiadłam na jednym krześle co spowodowało, że El się obróciła.
-Cześć Samir jak się spało ?
-A dobrze, dobrze, a tobie ?
-W takim domu nie można narzekać na brak snu.
-No tak, bo w końcu to dom One Direction to nawet nie można naskarżyć na wycieraczkę.-powiedziałam na co El wybuchła śmiechem. Takie poranki jak najbardziej mi pasują. Zjadłam śniadanie i poszłam do siebie. Ubrałam to. Wykonałam wszystko co trzeba wykonać w toalecie, a włosy związałam w warkocza. Wzięłam jeszcze torbę i zeszłam na dół.
-Podwieźć cię Samir ?
-Nie dziękuję. Na skrzyżowaniu będzie na mnie czekać Alli.
-Ta co mi o niej opowiadałaś ?
-Tak dokładnie ta.
-Okej to miej zabawy.
-Tak jasne.-wywróciłam oczami i wyszłam z domu. Idąc tak prosto chodnikiem wzdłuż ulicy z daleka rozpoznałam blondynkę patrzącą w moją stronę. Po chwili wpadłyśmy sobie w ramiona i dalej poszłyśmy razem. Pierwsza nasza lekcja to była matematyka. Nie znoszę matematyki. Co prawda coś tam umiem, ale matma zawsze mi wychodziła najgorzej.
-No to jest ktoś na ochotnika aby rozwiązać to zadanie ?-spytała nauczycielka. Spojrzałam na tablicę. Dodawanie i odejmowanie ułamków. Prościzna.Jednak i tak nie chciałam iść tego zrobić.
-Nie dobrze no więc dzisiaj mamy 6-go września, a nr. 6 w dzienniku ma......Samira.-no to pięknie. Podeszłam do tablicy i wzięłam do ręki kredę. Zaczęłam analizować wszystko w głowie i pisałam. Pi kilku minutach skończyłam. Nauczycielka spojrzała na tablicę i lekko się uśmiechnęła.
-Wszystko dobrze możesz usiąść piątka.-ale super. 5 za rozwiązanie trzech przykładów. Po prostu bomba. Na dużej przerwie razem z Alli poszliśmy na stołówkę zjeść drugie śniadanie.
-Hej Van chodź się dosiąść !-krzyknęła nagle Alli. Za chwilę podeszła do nas ładna brunetka średniego wzrostu.-Samir poznaj moją przyjaciółkę Vanessę.-wskazała na nią.
-Cześć. Samira prawda miło mi cię poznać.-podała mi swoją rękę.
-Em nawzajem.
Cały dzień w szkole przesiedziałyśmy we trójkę. Co prawda na każdej przerwie pół szkoły podrywało Van.Z resztą nie dziwię się, ale nie podoba mi się trochę jej charakter. Jest taka pyskata i za pewna siebie. W ogóle potrafi ciągle mówić o jednym i tym samym. Po szkole kiedy szłyśmy sobie do domu obok parku coś się zaczęło dziać. Weszłyśmy więc tam i zobaczyłyśmy jakiegoś lokowatego chłopaka.
Myślałam, że tam jest.....Harry, ale to niemożliwe . On nie umie tak tańczyć.
-To jest właśnie Olivier Sevani. Najlepszy i najgłupszy tancerz jakiego Londyn mógł mieć.
-Dlaczego ?
-Chodzi z Ashley Jackson. Jest bogaty, jest przystojny i ma charakter czyli wszystko czego może chcieć dziewczyna tylko jednego nie ma ?
-Czego ?
-Mózgu.-powiedziała, a ja wybuchła śmiechem. To było naprawdę dobre. Nie tracić czasu poszłyśmy do domu. Zdjęłam buty i poszłam do salonu.El siedziała przed telewizorem.
-Samir cześć jak było w szkole ?
-Em świetnie poznałam taką jedną przyjaciółkę Alli i widziałam jak jakiś chłopak tańczy w parku na stole.
-Na stole ?
-Tak na stole, a co tam w domu ?
-Ogólnie to nic tylko dzwonił Niall. Masz do niego oddzwonić .
-Tak już tak jest drugi tydzień
-Zrozum, że się o ciebie martwi.Po tym wszystkim co się stało stracił zaufanie do Harrego.
-Nawet nie wypowiadaj jego imienia. Chcę o nim zapomnieć El. Harry to przeszłość.-powiedziałam  twardo i poszłam do siebie.
Włączyłam laptopa i zalogowałam się na skype. Niall był dostępny, więc bez namysłu zadzwoniłam do niego.
-Cześć Niall !
-No cześć coś ty taka dzisiaj wesoła co ?
-A nic.
-Chyba nie powiesz, że cieszysz się ze szkoły.
-Broń Boże Niall. Nie lubię szkoły,, a co tam u ciebie słychać ?
-Nic ciekawego jestem teraz w Chicago, bo mamy kilka dni wolnego, a chłopcy pojechali chyba do domu.Jestem tylko ja Louis. Tommo chodź tutaj się przywitasz !-krzyknął, że prawie by mi głośniki pękły. Za chwilę obok niego zjawił się Lou.
-Cześć Samir co słychać ? -powiedział i poprawił grzywkę.
-Nie narzekam.
-Trzymasz się jakoś ?
-Em tak. Z pomocą Eleanor jest lepiej.
-A właśnie co tam u niej, bo wiesz to moja dziewczyna....i no... wiesz..chciałbym wiedzieć co u niej.
-Jest super. Robi mi wspaniałe śniadania. Teraz chociaż wiem za co ją podziwiasz.-powiedziałam rozbawiona, a chłopcy też się zaśmiali-Niall przyjedziesz kiedyś ?
-Nie wiem Samir mógłbym teraz, ale mam kilka ważnych spraw do załatwienia tutaj, ale nie martw się na pewno jeszcze przyjadę.
-Obiecujesz ?
-Obiecuję. Słowo gwiazdy pop.
-Ty już tak się nie chwal, że jesteś taki popularny i słodki, bo też jestem.
-A co ja takiego powiedziałem obraźliwego ?
-Ty ? Nic nawet słówka nie pisnąłeś.-uwielbiałam jak się tak przekomarzali. W końcu musiałam zakończyć tą rozmowę, bo musiałam jeszcze się przygotować na jutro. Po 10 w nocy leżałam już w ciemnym pokoju. Nie wiem czemu, ale ciągle myślałam o tym kolesiu z parku.O tym Olivierze czy jak mu tam. Przypominał mi Harrego. Burza loków na głowie i podobny uśmiech tylko nie ten styl. Z Harrym nie mam żadnego kontaktu co prawda obserwuję go na Twitterze, ale nie piszę do niego, bo po jaką cholerę.

Holmes Chapel, Wielka Brytania 16:04

Harry

Na kilka dni wolnego wróciłem do domu. Musiałem pobyć trochę sam, a rodzinne miasto zawsze mi pomagało. Sytuacja z Camilą się uspokoiła po tym jak z nią "niby" zerwałem. Po 16:00 stałem już pod moim domem. Nie chciało mi się szukać kluczy, więc zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili w progu moich drzwi stanęła moja mama. Oczywiście się ucieszyła, że przyjechałem. Zawsze uprzedzam, że przyjadę tu, ale teraz nie miałem do tego głowy. Moje bagaże zaniosłem do swojego pokoju i zszedłem do ogrodu przywitać się z siostrą i Robinem. Rozmawialiśmy o wszystkim do późnego wieczora. Kiedy już wszyscy poszli ja dalej siedziałem na leżaku i gapiłem się w przestrzeń. Nie ukrywam, że od wyjazdu Samir ciągle o niej myślałem. Dzwoniłem kilka razy, ale już za pierwszym się okazało, że zmieniła numer znaczy Niall jej pewnie zmienił nie ona. Tyle razem ze sobą przeżyliśmy. Jeden ranek potrafił zmienić wszystko.
-Ciągle o niej myślisz prawda ?-usłyszałem za sobą głos mamy. Przyniosła mi gorącą czekoladę. Jak zawsze musi o mnie dbać.
-Cały czas.
-Może jest jakaś szansa żeby to wszystko jakoś naprawić ?
-Mamo nie da się nic się już nie da. Dostałem drugą szansę i ją zaprzepaściłem. Wszystko zepsułem mamo. Po prostu wszystko.-pokręciłem przecząco głową i się napiłem. Mama przysiadła się bliżej i położyła rękę na moim ramieniu.
-Synku nadzieja umiera ostatnia. Znając ciebie ty tak szybko nie tracisz nadziei. Jak wrócisz do Londynu po trasie musisz jej pokazać, że tobie na niej naprawdę zależy. Samira kiedy ją poznałam była taką skromną dziewczyną, ale robiła coś z moim synem czego nie umiem nazwać. Wy się tak kochaliście. Ona była dla mnie jak córka. Razem jesteście silniejsi. Nie ukrywam, że jest mi jej żal, bo tyle przeszła, ale jeśli się postarasz wszystko będzie tak jak kiedyś. Zobaczysz jeszcze nieraz ją przytulisz.
-Żeby to było takie proste.
Posiedzieliśmy jeszcze po czym poszliśmy spać. Myślałem o tym co powiedziała mi mama. Może faktycznie jest jeszcze jakieś światełko w tunelu. Może to nie koniec naszej miłości, ale wiedziałem jedno. Muszę się postarać i pokazać jej, że mi ciągle na niej zależy. Nie mogę z takiej osoby jak Samira zrezygnować. Ona znaczy dla mnie za dużo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz